Drugie życie polskich tokarki tum 25
W kącie stała, cicha, przykurzona,
Przez czas i milczenie lekko zmęczona.
Rdza niczym bluszcz oplatała skórę,
Lecz serce ze stali wciąż miało naturę.
Nie szumiała, nie krzyczała — milczała,
Choć niejedną przeszłość już pamiętała.
Dźwignie zardzewiałe, pokrętła w półsłowie,
Jakby czekały, aż ktoś je wypowie.
Przyszedłem z ciszy, ze światłem w dłoni,
Z wiatrem WD-40 w oliwionej toni.
Każdy ruch palca — śrubka ożyła,
Każda rysa — ślad, co z dumą wróciła.
Wrzeciono znów śpiewa, prowadnica tańczy,
Cień przeszłości z nowym rytmem się łączy.
Z surowej materii rodzi się forma,
Maszyna i człowiek — praca ogromna.
To więcej niż stal, niż tokarki siła —
To historia, co znów się zatrzymała w chwili.
I choć nowoczesność pędzi bez litości —
Ja dałem tej starej chwili… wieczności.